Orzesza nie stać na Straż
Miejską z prawdziwego
zdarzenia. Tak próbowano
tłumaczyć jej likwidację na sesji miejskiej rady, czy
aby na pewno?.
12
głosami radni zdecydowali o
likwidacji Straży
Miejskiej. Bez zastrzeżeń
do pracy funkcjonariuszy. Staraniem
burmistrza, mają stać się oni
pracownikami urzędu. Co za
troska, niestety iluzoryczna. Urząd proponując wypowiedzenie
zmieniające, unika wypłaty odprawy za likwidację stanowiska pracy,
ale bajer burmistrza i przewodniczącego rady, niezły.
Pani Komendant ubolewała,
ale chyba
zdążyła się
pogodzić
z losem, bo nawet nie
przedstawiła sprawozdania z działalności i klamka zapadła.
Zadecydowały podobno tzw
względy ekonomiczne, to
bajer nr dwa.
Z
ekonomią to nie ma nic wspólnego drogi
czytelniku, bo koszty które generowali strażnicy miejscy, już
generują inni urzędnicy i wcale nie jest powiedziane, że nie będą
tak wysokie, żeby
pokryć rozbudowę straży. Przykład!,
proszę bardzo: próbujesz mieszkańcu np. palić
czym się da. Funkcjonariusze
Straży Miejskiej już cię
nie odwiedzą, ale odwiedzą cię pracownicy urzędu. Ktoś
koszty wysłania urzędnika (płaca, transport) liczy?, nie! ginie to
w ogólnych kosztach budżetu. Przykład dwa: do tej pory forsę z
kasy urzędu konwojowali do banku strażnicy miejscy, teraz żeby być
na prawie trzeba będzie wynająć firmę, ktoś to podliczył?,
faktury również zginą w
ogólnych kosztach budżetu.
Czy
ktoś wie co z majątkiem po straży? (samochód, sprzęt
elektroniczny). Próbował ktoś, coś z tym zrobić? Policzył to
ktoś? albo koszty eksploatacji (np. samochodu) zna ktoś kwotę?, nie, bo nikt nawet nie próbował, przy tej robionej na chybcika operacji tego liczyć, więc też
zginą w sposób jak wyżej,
a sprzęt zalegnie w magazynie żeby doczekać się (jak
już wszyscy
zapomną),
protokołu likwidacji.
Żeby straż miejska mogła
funkcjonować
optymalnie, trzeba
by było zatrudnić nowe osoby, stwierdził burmistrz. Inaczej
Panie Burmistrzu. Żeby Straż Miejska mogła funkcjonować
optymalnie, trzeba było jej dać działać i przez lata nie spać a powoli rozwijać. Od
początku było
wiadomo, że przy tak dużym obszarze, działania tej służby musiały być
ograniczone do minimum. Ale z tego mieszkańcy bardzo dobrze zdawali
sobie sprawę. Ludziom nie podobało się co innego. Coś o czym na
sesji nie padło ani jedno słowo. Po
pierwsze traktowanie strażników miejskich na zasadzie „przynieś,
wynieś, pozamiataj” i dwa,
stawianie strażników
przeciwko mieszkańcom (Pan Rychter nie jest tu jedynym przypadkiem).
Za
taką strażą
na pewno tęsknić nie będziemy. Szkoda, że lepszej w Orzeszu
mieszkańcy nie doświadczyli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz